O systematyczności w trenowaniu

Jeżeli trenujesz niesystematycznie większość Twojego wysiłku idzie w przysłowiowy gwizdek. Niby bardzo oczywista rzecz, a jednak jest to podstawowy problem wielu sportowców, którzy podejmują treningi z zamiarem zostania drugim Małyszem czy Adamkiem. Nawet jeśli nie mierzymy tak wysoko, a naszym celem jest osiągnięcie jakiegoś przyzwoitego pułapu umiejętności bez odpowiedniej systematyczności będziemy dreptać w miejscu.
W swojej praktyce trenerskiej spotkałem się z dwoma rodzajami niesystematyczności zawodników.

Pierwszy z nich polega na opuszczaniu co drugiego lub co trzeciego treningu. Powodem zazwyczaj jest lenistwo, zawodnik sobie myśli „dzisiaj sobie odpuszczę, przecież to tylko jeden trening” lub zła organizacja czasu na trening przez co dochodzi do kolizji np. z nauką w szkole lub innymi obowiązkami zawodowymi. Zawodnik wtedy myśli, że jest wyjątkowo obciążony innymi zajęciami i czuje się w pełni usprawiedliwiony. Rzeczywistość jest jednak taka, że każdy z nas jest obciążony w podobnym nasileniu innymi sprawami i jednym udaje się być na każdym treningu, regularnie uczestniczyć w zawodach a innym nie. Argumentowanie, że ktoś ma inną sytuację w szkole od innych jest niepoważne, przecież wszyscy żyjemy w tym samym kraju, kończymy te same szkoły w których program nauczania jest ten sam lub bardzo podobny. Cała sprawa sprowadza się raczej do prostego powiedzenia, że „chęć zawsze znajdzie sposób, a niechęć wymówkę”.
Spotkałem się kiedyś z wypowiedzią pewnego zapaśnika, który mówił, że „życie jest proste: trzeba spać, jeść i trenować zapasy”.
Nie wiem skąd był ten zapaśnik ale w naszych realiach bardziej adekwatna jest maksyma: „Live is brutal and full of zasadzkas, sometimes kopalus w dupalus”. I są zawodnicy, którym nie przeszkadza, to w tym aby regularnie trenować i jeździć na zawody.

Drugi rodzaj niesystematyczności polega na zaprzestawaniu treningów na kilka miesięcy do nawet roku i ponownym rozpoczynaniu trenowania. Zazwyczaj taka sytuacja ma miejsce po zawodach, na których zawodnik albo zaprezentował się dobrze i uderzyła mu tzw. „woda sodowa” do główki, albo zawodnikowi nie poszło najlepiej pomimo sumiennego przygotowywania się wcześniej i poczuł się zawiedziony swoim startem.

Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku należy wykazać się pewnym dystansem, mądrością i pokorą do osiągniętych wyników. Zwody to konfrontacja z innymi zawodnikami, którzy mogą być albo dobrzy albo trochę gorsi w danej kategorii. Możemy mieć więcej szczęścia lub pecha i trafić do grupy „śmierci”. Nie zawsze wynik na zawodach będzie miernikiem naszych umiejętności. W dodatku o powodzeniu w zawodach decyduje wiele czynników takich jak dobre przygotowanie fizyczne, przygotowanie techniczno-taktyczne, umiejętność radzenie sobie ze stresem i wiele innych. Wystarczy, że jeden z tych elementów zaszwankuje, możemy np. zablokować się psychicznie, i cała reszta naszych dobrych stron może nie zostać wykorzystana wedle zasady, że „łańcuch jest tak silny, jak silne jest jego najsłabsze ogniwo”. W takim przypadku należy przeanalizować swoje błędy, pomocny będzie na pewno w tym materiał video z naszego startu, skorygować trening pod kątem naszych niedociągnięć i próbować ponownie swoich sił na zawodach.